sobota, 20 listopada 2010

piątek, 19 listopada 2010

Spokojnie??? ;)

Po tygodniu pelnym wrazen przyszedl czas na wyciszenie sie heheh..przyszedl tez czas na nauke.
Pierwszy test za nami..niedziela uplynela na nauce w akademikowej bibliotece..wczesniej byla jeszcze sobota i mecz i BH :O huh!!
A w tygodniu:
Byla oczywiscie darmowa pizza w Amo i odbijanie kart u chinczyka..byly udane wieczorki w Modenie i posiadowy w Ciao..
Bylo wspolne szalone robienie krokietow we wtorek do 1 w nocy..byl szczery usmiech portiera w podziekowaniu za nasz polski smakolyk..
Byl Michal ktory zawinal mnie w dywan i sila i przemoca zaniosl na polski wieczorek do santa sara :)
Byla podroz metrem i przecudne polskie chorki.
Bylo Old Fashion (...)
Bylo M3, 92, 91 i taxowka i dwa drinki ;)
no i byl Pompeo...bellissimo gatto!!! :D
i bylo:  ‎"two fingers are running very very fast..you can see only the shadow..now is much much more fingers like six or seven..omg there is someone behind the window..yeah it's possible" hahahaha
byly sniadania, kawy i wspolne obiady..
i byl wieczorek filmowy i pieczenie ciasta marchewkowego :D

skupiona Marysia..ah ten cynamon

duuuuuuza marchewka :D
W tym tygodniu bylo naprawde bardzo spokojnie :O

wyglada jak salatka ale to prawdziwe ciasto marchewkowe

:) a ja nie umiem gotwac :P



Tydzien pelen wrazen


maski maski maski Werona

sobota 6.11: Le Banque - duzo ludzi przed wejsciem, ale karta erasmus + sila przebicia = wejscie po 10 sekundach od przyjscia, za 10e 2 super mocne drinki, gigantyczna kolejka do jednej toalety na caly klub, mnostwo nowo poznanych osob bo wspolne czekanie do kibelka zbliza i otwiera ludzi...temat do rozmowy jest zapewniony...przynajmniej na starcie ;)

niedziela: dreszcze i rada Kasi - witamina C :)) Lodz in Milano

poniedzialek: razem z Lodz in Milano bylo Duomo i Castello..i wino i kolumny i ser..pyszny ser na zagryzke i lody w Chocolat :)

wtorek: dla mnie caly dzien na Uni..Ania i Paulina w Como, wieczorem aperitivo..i pozna pora lody w Gromieeeeee mniam!!!
sroda: Werona


sroda: 20.30 Wilson i Giorni Felici i lody na Porta Venezia :)
Teatro Piccolo
czwartek: Bergamo i lody na lotnisku :)
czwartek: pamietna Tropicana
Bergamo

Santa Maria Maggiore Capella Colleone Facade
piatek: 5,5h snu..pobudka o 13.30, spacer po Mediolanie, Museo alla Scala, Navigli.. i lody w Gromie :) GRAZIE Sis!!! :*

czwartek, 18 listopada 2010

Before..Tropicana..After :)

Czwartek byl istotnie dniem pelnym wrazen.. 11 listopada nie spiewalismy hymnu ale uskutecznilismy kilka polskich akcentow.. to bylo 100% Polski w Mediolanie..i byl znow the best party room 251.
Tropicana..Tropicana..i moje gwiazdorstwo:"Ciao Ciao Oni sa ze mna ;)" Festa Festa byla przednia..ale i tak nic nie jest w stanie pobic naszej drogi powrotnej.
Wracalysmy pieszo (bez butow), zajelo nam to jakies 70minut.. o 5.30 bylysmy pod drzwiami akademika..wchodzimy..na wejsciu portier
pyt. Czy kolezanka ma per notto?
odp. Nie ma
czyli moje drogie Panie wejsc nie mozecie razem..cham nie pozwolil nam nawet zaczekac na schodach..
Ania wyszla a ja pobieglam przebrac buty..zapakowalam nam cantuccini i wzielam goraca kawe z automatu..na przystanku bylo hmmm dosc zimno..a wiec moj instynkt samozachowawczy podpowiedzial mi ze na rogu jest kawiarnio-lodziarnia..hmm byla 5.45 we Wloszech..czy ktos pracuje o tak nieludzkiej godzinie?Okazalo sie ze tak..:)kawiarnia stala sie naszym schronieniem na najblizsze 2h..Anna trzymala sie naprawde niezle..dla mnie byla to godzinna walka z sama soba..glowa doslownie sama kladla mi sie na rekach..paru Wlochow mialo z nas nie lada ubaw..

Ozylysmy troche kiedy "uroczy" wloski robotnik postanowil zabawic nas rozmowa..trwalo to dobre 40 minut..zmarnowane nie mialysmy ochoty na "poranne" pogaduchy przy kawie..ale Pan mimo iz przy kluczach mial zawieszone romantyczne zdjecie w goracym uscisku byl nieugiety i koniecznie chial numer telefonu..ciagle powtarzanie "tu sei bella..bellisima" na nic sie zdalo..noooo moze nam troche czas szybciej minal..i nagle byla juz 8..i zawedrowalysmy do akademika..polozylysmy sie do lozka i spalysmy snem slodkim..glebokim..i dluuuugim :)))


Lodz in Milano Werona.Bergamo.Przyjazn.Sis :)

W koncu stalo sie tak ze nie mialam czasu pisac.
Bylo intensywnie, zabawnie, kolorowo, impezowo, aperitifowo, lodowo i wielosmakowo.. krolowal smak jogurtowy ktory powalil mnie na kolana.. Tyle lodow co z Anna i Paulina nie zjadlam podczas calego swojego pobytu tutaj..
A wiec kiedy Lodz przyjechala do Mediolanu (7-13.11.2010) byla juz 7 wieczorem.. przyjechal moj plaszczyk, buciki i 3 litry Sobieskiego :D
Z moich dziewczynek jestem bardzo dumna!!!metro obczaily w jeden dzien a potem smigaly jak szalone..zwiedzaly, zwiedzaly i mam nadzieje ze im sie podobalo..Juz drugiego dnia pojechaly do Como..potem byla Werona w srode w ktorej Anna wprost se zakochala.maski maski maski maski!!! :D

W czwartek Bergamo.. i wesoly autobus z polska ekipa wlasnie z Lodzi.. byly opowiesci o mandatach, dolku, zgubach i ucieczkach i bylo moje wolanie: Blaaaaagam zostancie jeszcze!!mnie zdarzaja sie czasem jakies przygody ale "ekipa z polska" bila mnie na glowe..!!no ale polecieli a razem z nimi Paulinka ktora byla bardzo dzielna na bramce podczas sznurowania swoich wyczesanych oficerek ;)

Brgamooooo.. hustawkowa rozmowa byla jak rozmowa na falochronie.. wielkie <love> Aniu :* !!!!
Bylo o przyjazni, mlosci..bylo na powaznie i bylo na wesolo.. bylo o przeszlosci i bylo o przyszlosci.. o marzeniach..zyciowych planach..naszych wspolnych wariactwach..o Lodzi i Mediolanie..o Helu..o rowerach..o RPDR.. i bylo tez z lekkim wloskim akcentem "no idiota" :))) ♥

piątek, 5 listopada 2010

Brescia.Lidl.Urodziny Oli.BH.Deszcz.Kubus.Polski sklep :D


Gosia gdzie my to bylismy?? Brescia.Lidl.Urodziny Oli.BH.Deszcz.Kubus.Polski sklep :D

Po wymagajacej wycieczce po Mediolanie i wczesnym poranku z Tomaszem i wszelkimi emocjami z tym zwiazanymi nadszedl czas na dluuuuuugi wypoczynek, sluchanie muzyki i uzupelnianie bloga..Byl to tez czas mojej dwudniowej bolaczki stop spowodowanych gigantycznym odciskiem..Zainaugurowalam tez w ten sposob swoje przygody z wloskimi aptekarzami i proba wyjasnienia im co mi dolega..Akcja zakonczyla sie sukcesem Anna - Aptekarz 1:1 :D

ziolo :))
Opieke mialam profesjonalna..gdyz dopadlo mnie tez przejsciowe przeziebienie..na to jak sie okazuje najlepszym sposobem sa ziola przywiezione prosto z gor..z okolic Albanii..:O mialam chwile zawachania czy sie skusic..ale kiedy wypialam goracy napar z cytryna i miodem poczulam sie zdecydowanie lepiej..Ania miala dzwonic na pogotowie kiedy zaczelabym pisac dziwne rzeczy na fb..w sensie majaczyc :P na szczescie ziola pomogly, aptekarz sprzedal magiczny plaster, dobrzy ludzie przyszli mnie nakarmic pizza z rukola i pomodorami...zeby rano obudzic sie, miec chwile zwatpienia: moge jechac, nie moge jechac, boli mnie, nie boli..zwyciezyla opcja GO HARD OR GO HOME i pojechalismy do Bresci - miasta w ktorym Nowa katedra (z XVIII w.)posiada kopułe trzecią co do wielkości po Bazylice św. Piotra w Watykanie i Katedrze Santa Maria del Fiore we Florencji.


Nie obylo sie bez przygod..mojego spoznienia i samotnej podrozy pociagiem. Byla przemila pani z Zamoscia ktora przyjchala zwiedzac koscioly, modlic sie i ktora zaczela opowiadac nam o papiezu - przednio :O
Byla piekna pogoda i ogolny zachwyt nad urokiem starej czesci miasta.. i byl zamek..piekny zamek..i bylismy glodni..bardzo glodni..i byla tez jesien w parku i pieeeeeeekne zdjecia.






fun fun fun

 Troszke glodni ruszylismy na poszukiwanie polskiego sklepu z polskimi produktami: kapusta, ogorkami, platkami owsianymi, przyprawami, kubusiem, piwem, kefirem :D zupkami chinskimi heheheh. Jak zawsze wszystko udalo nam sie przypadkiem. Wpadlismy na siebie w ostatnej chwili (wczesniej sie rozdzielilismy), wspolnie skrecilismy w nasze prawo ich lewo...patrzymy a tu Market i po rosyjsku napisane WITAMY :))i od tej chwili zapanowala juz radosc..byly tez pierniczki i migdaly i prezent urodzinowy dla Oli...
szukam Kopciuszka :)
Po wyczerpujacych zakupach w Bresci przyszedl czas na zakupy w Lidlu...
Polacy w Mediolanie ehehehheeh :)))))))))) <love> :*
Gosia ♥ ;) obiecane :*

czwartek, 4 listopada 2010

Tomek.Mediolan.Wino.Okno.Drzwi

Brak internetu (wlasciwie to brak komputera :(( )powoduje ze moje pisanie lekko sie opoznia..bedzie tez bez polskich znakow gdyz wloska klawiatura takowych nie posiada..
Dzis kiedy to pisze jest juz czwartek 4.11.10 czyli dzien w ktorym mniej wiecej dowiedzialam sie kiedy bede miec operacje..kwiecien-czerwiec. 27listopada dokladna data..Dziekuje mojej kochanej siostrze ze tak cudnie ogarnia moje sprawy w Polsce..za to ze jest i ze moge ja tak bardzo kochac :** dla Ciebie Sis!!!!Baci :***

27.10.10 odwiedzil mnie Tomek..przywiozl ze soba powiew takiej swezosci, mlodosci i radosci..przywiozl mi troche Lodzi..i przez te 20h ktore byl..jebaniutki popsul mi konstrukcje..:)bo zaczelam strasznie tesknic..
Mielismy fantasyczna pogode na zwiedzanie i mam nadzieje spisalam sie jako przewodnik.Jeden dzien to strasznie malo zeby pkazac wszystko..ale mam nadzieje ze byl klimat..bylo duomo, castello, lody, wino, via torino, parco sempione..Bylo wchodzenie przez okno do akademika i fantasyczna ucieczka o 7 rano, gdzie takiego finalu nawet nie malam w swoim spontanicznym scenariuszu :) wyszlismy przez GLOWNE DRZWI :D a bylo tak:
0. mielismy plan :D
1. zaplanowalismy ze winda z drugiego pietra zjezdzamy razem.. ale po wysciu z pokoju "slyszelismy glosy" - na dole
2. Tomasz mial wyskoczyc przez okno z common roomu, a ja mialam wziac jego bagaze
3. w ostatecznosci ja pierwsza pojechalam winda zeby wybadac jak sytuacja na dole
4. kiedy winda sie otworzyla doslownie wpadlam na pana z recepcji ktory jechal na moje pietro zeby otworzyc kuchnie
5. wtedy doslownie wypadlam z windy, a kiedy drzwi sie zamknely przywolalam Tomasza sciszonym glosem zeby czem predzej zbiegal po schodach...hehehe
 I tak tez oto w ten sposob udalo nam sie wyjsc przez glowne drzwi nie wzbudzajac podejrzen :))
Tomasz & Anna RULEZ!!! :))