piątek, 5 listopada 2010

Brescia.Lidl.Urodziny Oli.BH.Deszcz.Kubus.Polski sklep :D


Gosia gdzie my to bylismy?? Brescia.Lidl.Urodziny Oli.BH.Deszcz.Kubus.Polski sklep :D

Po wymagajacej wycieczce po Mediolanie i wczesnym poranku z Tomaszem i wszelkimi emocjami z tym zwiazanymi nadszedl czas na dluuuuuugi wypoczynek, sluchanie muzyki i uzupelnianie bloga..Byl to tez czas mojej dwudniowej bolaczki stop spowodowanych gigantycznym odciskiem..Zainaugurowalam tez w ten sposob swoje przygody z wloskimi aptekarzami i proba wyjasnienia im co mi dolega..Akcja zakonczyla sie sukcesem Anna - Aptekarz 1:1 :D

ziolo :))
Opieke mialam profesjonalna..gdyz dopadlo mnie tez przejsciowe przeziebienie..na to jak sie okazuje najlepszym sposobem sa ziola przywiezione prosto z gor..z okolic Albanii..:O mialam chwile zawachania czy sie skusic..ale kiedy wypialam goracy napar z cytryna i miodem poczulam sie zdecydowanie lepiej..Ania miala dzwonic na pogotowie kiedy zaczelabym pisac dziwne rzeczy na fb..w sensie majaczyc :P na szczescie ziola pomogly, aptekarz sprzedal magiczny plaster, dobrzy ludzie przyszli mnie nakarmic pizza z rukola i pomodorami...zeby rano obudzic sie, miec chwile zwatpienia: moge jechac, nie moge jechac, boli mnie, nie boli..zwyciezyla opcja GO HARD OR GO HOME i pojechalismy do Bresci - miasta w ktorym Nowa katedra (z XVIII w.)posiada kopułe trzecią co do wielkości po Bazylice św. Piotra w Watykanie i Katedrze Santa Maria del Fiore we Florencji.


Nie obylo sie bez przygod..mojego spoznienia i samotnej podrozy pociagiem. Byla przemila pani z Zamoscia ktora przyjchala zwiedzac koscioly, modlic sie i ktora zaczela opowiadac nam o papiezu - przednio :O
Byla piekna pogoda i ogolny zachwyt nad urokiem starej czesci miasta.. i byl zamek..piekny zamek..i bylismy glodni..bardzo glodni..i byla tez jesien w parku i pieeeeeeekne zdjecia.






fun fun fun

 Troszke glodni ruszylismy na poszukiwanie polskiego sklepu z polskimi produktami: kapusta, ogorkami, platkami owsianymi, przyprawami, kubusiem, piwem, kefirem :D zupkami chinskimi heheheh. Jak zawsze wszystko udalo nam sie przypadkiem. Wpadlismy na siebie w ostatnej chwili (wczesniej sie rozdzielilismy), wspolnie skrecilismy w nasze prawo ich lewo...patrzymy a tu Market i po rosyjsku napisane WITAMY :))i od tej chwili zapanowala juz radosc..byly tez pierniczki i migdaly i prezent urodzinowy dla Oli...
szukam Kopciuszka :)
Po wyczerpujacych zakupach w Bresci przyszedl czas na zakupy w Lidlu...
Polacy w Mediolanie ehehehheeh :)))))))))) <love> :*
Gosia ♥ ;) obiecane :*

5 komentarzy:

  1. mialam kaszkiet jeszcze zanim sie poznalismy :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A Łukasz tylko o modzie, ech... Wcale nie zwrócił uwagi na inne cuda - natury i architektury :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I byś wreszcie wyłączyła te literkowe weryfikacje przy komentowaniu, bleeeee....

    OdpowiedzUsuń
  4. ale ze jak??o co chodzi? :/ ja jestem poczatkujacym bloggerem :)

    OdpowiedzUsuń